The information contained in this book or books is provided for informational purposes only and includes the book title, author name, and a brief description or abstract. For the full text of the book, please contact the author or publisher.
La apacible e idílica vida familiar de James O’Neal terminó de forma abrupta con el fallecimiento de su mujer unos meses atrás. Desde entonces, se ha convertido en un hombre gris y taciturno de incierto futuro con la responsabilidad moral de hacerse cargo de su hija de 8 años. Sin embargo, todo eso se convertirá en el menor de sus problemas cuando un terrorífico secreto del pasado ponga a prueba hasta el extremo los límites de su cordura...<
De origine et situ Germanorum («Sobre el origen y territorio de los germanos»), conocido también como Germania, describe a los germanos y su país. La monografía tuvo que escribirse muy poco después del primer año del reinado de Trajano (98), que fue también el de su segundo consulado, pues Tácito utiliza esta fecha como referencia para calcular cuánto tiempo había transcurrido desde los primeros ataques de los cimbrios. La obra es en general muy objetiva. De sus fuentes literarias Tácito solo menciona a César, pero hay que añadir a Plinio el Viejo y a otros historiadores y geógrafos. Además de la información literaria, Tácito, de quien no consta que tuviera conocimiento directo de los pueblos que habitaban Germania, debió de recopilar las narraciones orales de soldados, mercaderes y viajeros que regresaban del otro lado del Rin. Una primera parte del librito se dedica al estudio global de los germanos: geografía física, instituciones, vida privada y cotidiana, aspectos militares, etc. Luego, de forma más detallada, se describen las peculiaridades de cada etnia por separado. Pero no todo es objetividad en la obra. Tácito no renuncia a reflejar su visión personal de los germanos y sus relaciones con Roma. Su intención es mostrar cómo entre aquellos se seguían cultivando virtudes que en otro tiempo imperaron en Roma. Creía reconocer en ellos los viejos valores de austeridad, dignidad y valor militar que en otro tiempo poseyeron los romanos, pero que habían venido a menos en tiempos posteriores. Tácito ve con simpatía ciertas características de estos pueblos: su primitivismo, proximidad a la naturaleza, pureza y rusticidad. La comparación con la Roma del momento está siempre presente de forma explícita o implícita. Y la vieja Roma no sale bien parada por su espíritu decadente. Sin embargo, no hay que pensar que el autor profesa una admiración acrítica por los germanos: es consciente de sus defectos principales, como eran la afición a la bebida y el juego, la tendencia a la inactividad en tiempos de paz y la tremenda indisciplina militar. Además veía cómo los germanos constituían un peligro real para Roma, cuyo deterioro moral la incapacitaba para una defensa eficaz. Sus virtudes guerreras los hacían superiores a los ejércitos romanos, preocupados en muchas ocasiones por intereses que nada tenían que ver con la defensa del imperio. Así, en el capítulo 37, donde se ocupa de los cimbrios, revisa todos los contratiempos que Roma había sufrido por su causa desde los primeros ataques del año 113 a. C. No duda en expresar su admiración por ellos cuando los califica de «pueblo pequeño, pero enorme por su gloria»: el pueblo varias veces derrotado, pero nunca sometid<
Anales e Historiae, sus obras más importanes, formaron una secuencia sin solución de continuidad. Si las Historiae cubrían desde Galba a Domiciano, los 16 libros de los Annales recogen la historia inmediatamente anterior, desde la muerte de Augusto a la de Nerón. De las Historias se han conservado los cuatro primeros libros y aproximadamente la mitad del quinto, mientras que de Anales se conservan los cuatro primeros libros, el principio del quinto, el sexto, con excepción de su comienzo, y luego los libros XI a XVI con lagunas a principio y fin. Germania, describe a los germanos y su país. Sobre la vida de Julio Agrícola, conocida también con el título abreviado de Agrícola, es su primera obra con contenido histórico. Tácito asocia en ella la biografía y la monografía histórica. Diálogo sobre los oradores. A pesar del pronunciamiento en contra de algunos estudiosos, se acepta generalmente como obra de Tácito. El asunto tratado en él es la decadencia de la oratoria<
Sin sinopsis de momento.<
Estados Unidos ha logrado por fin resolver el problema de la navegación interplanetaria y, con gran secreto se ha construido una inmensa astronave que pronto despegará para Marte. Es una astronave atómica, claro está, y el terrible chorro de despegue dejará arrasado todo el terreno del campo de astronavegación. Es una empresa militar y el alto estado mayor cuida de ella. Y, ahora, sin previa orden del alto mando, antes del plazo solícitado para la salida, la nave con todo su tripulación de sabios, militares y observadores, despega y emprende su camino por el espacio.
-¡Traición¡ - se susurra,- ¡traición¡ -, pero ¿de quién?. En la tierra no lo sabe nadie. En el astronave sí. Allí los supuestos traidores se han desenmascarado. Son habitantes de Venus. Porque Marte está desierto como la Luna, pero en Venus florece una civilización biológicamente reptiloide pero intelectual y moralmente más avanzada que la terrena.<
Andrzej Sapkowski to bez wątpienia jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy nurtu fantastycznego. Każde jego dzieło spotyka się z uznaniem ze strony czytelników i krytyki oraz odnosi sukces komercyjny. Tym samym nic dziwnego, że w swojej dziedzinie jest obecnie najlepiej sprzedającym się polskim autorem. Niedawno światło dzienne ujrzała ostatnia część trylogii, wieńcząca cykl o wojnach husyckich, nosząca tytuł „Lux perpetua”. Na tom zamykający przyszło nam czekać dość długo – ponad dwa lata, dlatego też trudno byłoby zrozumieć do końca niektóre wątki utworu bez przypomnienia dwóch pierwszych części – „Narrenturmu” i „Bożych bojowników”. Jednak na pewno warto.
Sapkowski przyzwyczaił nas do literatury wysokich lotów – ciekawej fabuły, pełnej zaskakujących zwrotów akcji, dobrego, żywego języka, interesująco zarysowanych postaci oraz zabaw postmodernistycznych. Mieliśmy z tym do czynienia w jego dotychczasowych utworach, mamy to w przypadku „Lux perpetua”.
Język, jakim posługuje się Sapkowski, jest znakomity. Niezwykła obfitość epitetów i porównań, błyskotliwe metafory i nawiązania, świetne dialogi. Może nie aż tak zachwycające, jak np. w "Narrenturmie", czy sadze o wiedźminie Geralcie, ale z pewnością wysokiej próby. Do tego pojawiają się w tekście liczne łacińskie makaronizmy, czy nawet całe zdania w obcym języku, co wprowadza czytelnika w klimat epoki. To wszystko sprawia, że książkę czyta się dobrze i niezwykle przyjemnie. Nie jest to jednak lektura tak łatwa i lekka, że po tygodniu nie będziemy już jej za bardzo pamiętać. Przeciwnie, jest to utwór, który zapada w pamięć, a jego lekturę długo się jeszcze smakuje. To bez wątpienia zaleta.
Fabuła książki, podobnie jak chodzenie po bagnach, wciąga. Znów mamy do czynienia z przygodami Rainmara z Bielawy zwanego Reynevanem, który uparcie poszukuje swojej ukochanej Jutty Appoldówny. W wysiłkach pomagają mu niezawodni Samson Miodek oraz Szarlej. Obaj wyciągają głównego bohatera z nie lada tarapatów i to nie raz. Mnóstwo tu pościgów, ucieczek i potyczek, ale także trochę przypadku. Historia opowiadana na kartach dzieła jest niezwykle zajmująca. Wystarczy się tylko troszkę wgryźć, poczuć smak Śląska z XV wieku i już czyta się znakomicie, z dreszczem emocji zapoznając się z kolejnymi stronicami przygód Reynevana.
W tle mamy oczywiście wojny husyckie. Tym razem jednak są to czasy zmierzchu potęgi Taboru i wreszcie jego sromotnej klęski w 1434 roku pod Lipanami, gdzie kwiat husyckich wojów, wraz z przywódcami, zostaje wyrżnięty. Mamy więc do czynienia z opisami bitew i oblężeń, bezpardonowych walk pełnych okrucieństwa. Mordują obie strony – husyci i katolicy, wiedząc, że to nie przelewki, że to Święta Wojna i tylko zwycięzca będzie zbawiony. Łatwo więc wejść pod miecz – trakty są pełne niebezpieczeństw. To zdecydowanie utrudnia poszukiwania Reinmarowi z Bielawy, ostatecznie jednak udaje mu się spotkać swoją ukochaną. Czy ich połączenie będzie trwałe? O tym dowiecie się, kiedy przeczytacie powieść.
Z kart książki wyłania się ogrom pracy, którą włożył autor w ukończenie powieści. Dla ukazania prawdziwego wizerunku Śląska czy Czech z pierwszej połowy XV stulecia, wraz z postaciami, które zamieszkiwały wtedy te tereny oraz wydarzeniami, które odcisnęły się silnym piętnem, musiał spędzić wiele dni na studiowaniu starych traktatów i kronik. Przedstawienie jest niezwykle sugestywne i realistyczne, tym bardziej więc godne uwagi. Obok przyjemności, jaką daje z pewnością lektura „Lux perpetua”, czytelnik zyskuje dużo wiedzy historycznej. Niezbyt często zdarza się obecnie, by pisarz z jednej strony komponował fabułę, którą czyta się znakomicie, będąc jednocześnie wiernym realiom historycznym i dbając o najmniejsze detale.
Sapkowski nie byłby jednak sobą, gdyby nie sięgał po sztuczki, określane mianem postmodernistycznych. To, co było obecne w sadze o wiedźminie i świetnie się tam sprawdzało, tu również się pojawia, choć w znacznie mniejszym zakresie. Mimo to, owych zabiegów jest według mnie wciąż za dużo. Niepotrzebne są nawiązania do kultury popularnej, które Sapkowski gdzieniegdzie wtrąca. Szczególnie, że niekiedy robi to wręcz obcesowo, co – przynajmniej dla mnie – było pewnym zgrzytem w lekturze. Rozumiem, że autor lubi bawić się tekstem, ja również to sobie cenię, jednak niektóre utwory nie nadają się do wstawiania szczególnie natrętnych nawiązań do współczesności. „Lux perpetua” do właśnie takich dzieł należy.
„Lux perpetua” jako trzecia, kończąca część trylogii, jest chyba najsłabsza, co nie oznacza, że słaba. Wręcz przeciwnie – to znakomita książka, którą mogę polecić każdemu. Wydaje mi się jednak, że autor, mimo ogromu pracy, jaką włożył w jej powstanie (co widać na każdym kroku), włożył jej jednak trochę za mało. Wystarczyło jeszcze dwa, może trzy miesiące poślęczeć nad tekstem, by pewne elementy wyostrzyć, udoskonalić. Są teraz dobre lub nawet bardzo dobre, ale mogłyby być jeszcze lepsze. Odniosłem wrażenie, że Sapkowski np. przy "Narrenturmie" postarał się bardziej, choć być może temat, który wziął na swe barki, pod koniec pisania zaczął go trochę nużyć. Nie bez znaczenia mogły też być naciski wydawcy, który chciał jak najszybciej wypuścić na rynek ostatni tom. To tylko pewne wątpliwości i przypuszczenia, które nie mogą przysłonić faktów. A są one następujące: „Lux perpetua” to książka, którą polecam każdemu, bowiem to bardzo dobra pozycja; jedna z najlepszych, jakie pojawiły się w polskiej fantastyce w zeszłym roku. Dla pełnej przyjemności z lektury, zachęcam do sięgnięcia po wcześniejsze dwa tomy, zaś jeśli je pamiętacie, nie pozostaje nic innego jak wziąć do łapki wolumin i zagłębić się w lekturze. Warto.
<
Cuando no queda por explotar ni un palmo de la superficie de la Tierra y de la Luna, la Humanidad vuelve sus ojos a los inagotables recursos del océano. Y comienza la construcción de una fabulosa ciudad submarina, como en un último esfuerzo del afán de conquista del hombre, que parece llegar a los límites de sus posibilidades como ser supremo.
Pero el hombre no ha de luchar sólo contra sí mismo, sino también contra un desconocido 'poder mental' del espacio, que le acecha para destruirle. ¿Qué extraña clase de fuerza ha podido atraer el hombre sobre la Tierra?¿Cuál es esa vida capaz de desplazarse instantáneamente de un universo a otro y contra el que el ser humano está totalmente indefenso?<
Koniec świata w Roku Pańskim 1420 nie nastąpił. Nie nastały Dni Kary i Pomsty poprzedzające nadejście Królestwa Bożego. Nie został, choć skończyło się lat tysiąc, z więzienia swego uwolniony Szatan i nie wyszedł, by omamić narody z czterech narożników Ziemi. Nie zginęli wszyscy grzesznicy świata i przeciwnicy Boga od miecza, ognia, głodu, gradu, od kłów bestii, od żądeł skorpionów i jadu węży. Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały.
Ale i tak było wesoło.
Zwłaszcza Reinmarowi z Bielawy, zwanemu także Reynevanem, zielarzowi i uczonemu magowi spokrewnionemu z wieloma możnymi ówczesnego świata. Młodzieniec ten, zakochawszy się w pięknej i obdarzonej temperamentem żonie śląskiego rycerza, przeżywa chwile miłosnych uniesień.
Do czasu, kiedy wypadają drzwi, wdzierają się do komnaty krewniacy zdradzonego małżonka.
I w tym momencie Reynevanowi przestaje być wesoło.
Komentując Reynevanową skłonność do zakochiwania się, Zawisza Czarny, "rycerz bez skazy i zmazy", stwierdził: "Oj, nie umrzesz ty chłopaczku śmiercią naturalną".
Narrenturm jest najnowsza książką mistrza polskiego fantasy, Andrzeja Sapkowskiego. Jest jednocześnie jego najoryginalniejszym dziełem. Zarys fabularny przedstawia się następująco: Mamy rok 1420, w Czechach do władzy doszli husyci, w Polsce szaleje Inkwizycja, przygotowania do "świętej wojny" idą pełną parą, a dla wszelkich przedstawicieli, ukrywanych przed całym światem w obawie o życie, zdolności nadprzyrodzonych ogólna sytuacja nie wygląda zbyt wesoło. Nasz bohater znajduje się w dość nieciekawej sytuacji, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie następujące fakty. Reinmar jest absolwentem praskiego uniwersytetu słynnego z powiązań z husytami i praktyk magicznych. Brat bohatera został zabity za prohusyckie poglądy przez tajemniczego demona mordującego innowierców i polującego na samego Reinevana. Na samym końcu należy nadmienić skłonność naszego szlachcica do uganiania się za spódniczkami. Bohater nasz ląduje w samym środku "kotła", który dzieje się na ziemiach polskich, a przy okazji wciąga do niego liczną grupę innych bohaterów, o których należałoby tu wspomnieć. Głównym kompanem Reinmara jest poszukiwany przez inkwizycję sowizdrzał Szarlej, którego przeszłość owiana jest tajemnicą. Później do kompanii dołącza niejaki Samson Miodek, duch sprowadzony do naszego świata i uwięziony w ciele niedorozwiniętego osiłka poprzez nieudany egzorcyzm dokonany przez bohaterów. Dodatkowo, jak było już nadmienione, Reinmar ma dziwną skłonność do częstego zakochiwania się. Adela von Stercza była pierwszą wielką miłością Reinevana. Niestety, wskutek nakrycia ich związku opuściła go, a za samym zainteresowanym zaczęło się uganiać pół Śląska. Drugą z kolei kochanką bohatera została Barbara Bibberstein, córka magnata parająca się poniekąd magią. Podczas podróży po Polsce Reinmarowi pomaga wiele osób. Należy tu z pewnością wymienić słynnego rycerza, który zszedł na "złą drogę", epokową postać w polskiej historii, Zawiszę Czarnego, wyjętych spod prawa grupę szlachciców-rębajłów, a także ostatnich żyjących przedstawicieli chylącego się ku upadkowi i wypieranemu z naszego świata przez cywilizację kultu magicznego. Oj, ma ten nasz bohater nie lada problemy. W końcu i on przekona się jak ważna jest walka o to, w co się wierzy i ile to znaczy dla innych (czyli nic).
Po głębszym zastanowieniu się odkrywamy pewną przewrotność, a mianowicie: choć sama książka jest książką niewątpliwie humorystyczną, refleksja, którą nasuwa, jest zupełnie przygnębiająca. Wiara nic nie znaczy. Nie chodzi tu jednakże o wiarę w Boga, lecz o wiarę w ludzi. Każdy bierze, co potrzebuje i dąży do tego z całych sił. W takich warunkach nie ma miejsca dla niewinnego idealisty o szczytnych celach i wielkich marzeniach. Książka wbrew moim oczekiwaniom okazała się, choć trzeba to było "wyczaić", dużo mroczniejsza niż się zapowiadała. Miast wesołej komedyjki, której oczekiwałem, otrzymałem książkę, która bo dogłębniejszym zbadaniu zachwiała wszelkimi podstawami moralnymi w moim skromnym życiu. Czytając tę książkę, a przede wszystkim myśląc o tym, co się czyta, z każdą stroną coraz bardziej traci się wiarę w ludzi, podstawy moralne kościoła i świadomość, co jest rzeczywiście dobre, a co złe. Ta książka wywraca przeciętny punkt widzenia do góry nogami. Jednakże, żeby dojść do owych subtelnych wniosków, czytając książkę trzeba myśleć. Przykro mi, wielbiciele "Conana" i innych hackslash'ów, ale ta książka chyba nie jest dla Was.
Dochodzimy tu do interesującego zagadnienia. Mianowicie, należy sobie zadać pytanie, dla kogo jest właściwie ta książka, a dla kogo nie. Osobiście uważam, że spodoba się ona wielbicielom systemu RPG "Dzikie Pola", gdyż utrzymana jest w tym samym klimacie. Ni to komedia, ni to zwyczajna "przygodówka", a do horroru też jej jeszcze brakuje. Właściwie to nie można w ogóle powiedzieć nic więcej o gatunku, oprócz tego, że nosi znamiona "historycznego fantasy".
Następną grupą osób, dla której przeznaczona jest ta książka, są ludzie wierzący w magię. W tej książce nie ma znanych z innych dzieł latających kul ognia ani błyskawic strzelających z rąk. Jest tu natomiast przedstawiona subtelna i skomplikowana sztuka opierająca się na wykorzystywaniu mocy przyrody bądź sił nieczystych. Odkryjemy tu ewidentne przykłady Magii Wysokiej (wymagającej skomplikowanych obrzędów), jak także magii naturalnej (napary lub sztuczka ze znajdowaniem drogi). Znajdują się tu również motywy ludowe (Reinmar lecący na sabat na Łysej Górze na latającej ławie), a także nawiązania do znanych historii (dziewczyna zbierająca pokrzywy na cmentarzu). Cała magia jest jednak skrzętnie skrywana przed całym światem, gdyż Kościół i Inkwizycja bezlitośnie karzą wszystkie osoby parające się "sztuką zakazaną".
Teraz pytanie, dla kogo ta książka nie jest (oprócz wcześniej wymienionych wielbicieli hackslash). Z pewnością książką zawiedzeni będą fanatyczni wielbiciele sagi o wiedźminie (podkreślam "fanatyczni", gdyż ja sam książki o wiedźminie bardzo lubię), dla których twórczość naszego AS'a ogranicza się tylko do tej jednej postaci. Książka nie będzie także odpowiadała tym, którzy sięgną po nią jako po kolejną powieść, czytaną ot tak dla rozluźnienia. Narrenturm wymaga zastanowienia i trochę inicjatywy, by chociażby zrozumieć znaczenie przytoczonych w wielu miejscach łacińskich cytatów, bez znajomości których książka niezwykle ubożeje. Trzeba też pamiętać, iż jest to fantasy osadzone w warunkach historycznych, tak więc osoby oczekujące wielkich bohaterów zabijających na raz tuzin żołnierzy, czy magów burzących mury jednym skinieniem ręki będą zawiedzeni. Co innego wzywanie demonów, zielarstwo, fechtunek, a co innego siekanina.
Pada Narrenturm, Wieża Błaznów, a wraz z nią spada w dół błazen. Tym błaznem jesteś ty…
<
César Torre es el pseudónimo del escritor Antonio Martínez de la Torre<
Rok nastał Pański 1427. Pamiętacie co przyniósł? Wiosną wonczas, ogłosił papież Marcin V bullę Salvatoris omnium, w której konieczność kolejnej krucjaty przeciw Czechom kacerzom proklamował. W miejsce Orsiniego, który leciwy był i haniebnie nieudolny, obwołał papa Marcin kardynałem i legatem Henryka Beauforta. Beaufort aktywnie bardzo sprawy się ujął. Wnet krucjatę postanowiono, która mieczem i ogniem husyckich apostatów pokarać miała.
Gorące, skwarne było lato roku 1427. A co, pytacie na to Boży bojownicy? Cóż, kontynuują oni swoją misję. Po rejzach ich oddziałów pozostają jeno zgliszcza i trupy. Reynevan, medyk z wykształcenia i powołania, bierze udział w krwawych bitwach. Jest wielokrotnie brany w niewolę, ale ze wszystkich opresji wychodzi cało. Z zadziwiającą gorliwością nastają na niego wszyscy: i Inkwizycja, i złowrogi Pomurnik, i pospolici raubritterzy, których nikt nie przekona, że Reynevan nie miał nic wspólnego z napadem na wiozącego znaczną sumę pieniędzy poborcę podatków. A także wyjątkowo nań zawzięty Jan von Biberstein, pan na zamku Stolz, obwiniający Reynevana o zniewolenie jego córki. Pan Jan obiecuje, że napcha gwałciciela prochem i wystrzeli w powietrze. U boku Bożych bojowników Reynevan walczy za prawdziwą wiarę, mści się za doznane krzywdy, i odnajduje wreszcie miłość swego życia.
<
A la derecha de la casa se iniciaba el Cañón Chaco, que conducía directamente a la reserva de los indios «pueblo». A la izquierda, y por el frente, estaba la zona desértica de San Juan, en la que se alzaban montículos de piedra rojiza y altos cactos «sotol». No había caminos ni pistas; algunas rodadas se perdían en cualquiera dirección. La casa era baja y larga. A un lado, un gran corral. Frente a la casa, un porche, de cuyo tejadillo colgaban esteras de alegres colores. En el suelo, cacharros de barro cocido. Sobre la puerta, muy bien cerrada, un letrero: «Mateo Villard, Agencia India». El interior era una mezcla de almacén y taberna. Un tosco mostrador, estanterías con ropas baratas, algunos utensilios, carabinas, que habían pasado por muchas manos desde los lejanos tiempos de su fabricación, en alguna armería de Kentucky.<
JARRAPELLEJOS, que su autor subtituló con terrible mordacidad Vida arcádica, feliz e independiente de un español representativo, ha pasado a la historia de nuestras letras como el más consagrado retrato del caciquismo rampante en España en la primera mitad del siglo XX, persistente en la segunda y quién sabe si aún existente bajo renovadas formas y modos. Desgarrada, brutal, impresionante en su veracidad, la obra del autor atormentado y contradictorio que fue Felipe Trigo ha sido objeto de tantos desdenes como aprecios, pero sigue perviviendo como producto singular de una época aún desconocida, raras veces objeto de atención, en la que sin embargo se encuentran las raíces del presente.<
Alternatywne zakończenie sagi o wiedźminie. Magia, czarownice i kosmiczne bitwy. Koty, koty, po trzykroć koty! Sapkowski ma fenomenalny dar narracji, wymyślania sensacyjnych wydarzeń, tworzenia sugestywnego nastroju, stopniowania napięcia. Tudzież błyskotliwe, z lekka cyniczne poczucie humoru: trzeźwiące, pozwalające tropić mniej lub bardziej zakamuflowane kpinki, odniesienia, cytaty. Wśród licznych talentów Andrzeja Sapkowskiego jednym z najbardziej olśniewających jest umiejętność jasnego i klarownego przedstawiania rozmaitych machanizmów życia: psychologicznych, społecznych. Także mechanizmu historii.<
Esta novela corta, incluida dentro de las novelas doctrinales de Trigo, en las que aparecen personajes que son capaces de superar sus prejuicios, nos muestra, a través de los amores de Victor y sin recurrir a imágenes escabrosas, la necesaria fusión entre el amor humano y el amor místico, representado este en la hermana Nieves, superiora del convento donde se encuentra la hija del protagonista; fusión imposible en esta sociedad, según el autor.<
This manual provides information needed to pass the knowledge test. It also includes important safety information and New Jersey driving regulations.<
Chade-Meng Tan es uno de los primeros ingenieros que formaron parte de Google. Pionero de la disciplina del crecimiento personal, originalmente diseñó «Busca en tu interior» como un programa corporativo de meditación con la intención de transformar el modo de trabajo de una de las empresas más innovadoras y exitosas del mundo. Ahora Chade-Meng Tan ha volcado los principios de la inteligencia emocional en una serie de habilidades prácticas y las pone a nuestro alcance en esta obra. En palabras del propio autor: «Hay libros que enseñan a caer bien y otros a tener éxito. Éste enseña ambas cosas». La felicidad no es un don, es una cualidad que tiene el ser humano que puede y debe desarrollar. La clave está en la inteligencia emocional.<
We use cookies to understand how you use our site, to personalize content and to improve your experience. By continuing to use our site, you accept our use of cookies and you agree with Privacy Policy and Terms of Use